sobota, 17 maja 2014

Opowiadanie cz.45


*Camila*

Już na samą myśl o balu mam ciarki. I w dodatku będzie to mój pierwszy bal z DJ’em. Trochę szkoda mi Violi. Właściwie nie wiem czemu chciała iść na imprezę w paczce a nie z Leo… a nie to jednak nieaktualne. Ale przecież Tomas ją zaprosił więc nie mam pojęcia w czym problem. Na dzisiejszych zajęciach u Pablo widziałam jak rozmawiali więc raczej się nie pokłócili. Właściwie to chyba nawet nie zwracali uwagi na Pablo. Gadali i gadali, aż w końcu przyszedł Antonio aby coś ogłosić i zaczęli słuchać.
-Jak już wiecie za kilka dni w Studiu odbędzie się bal i w związku z tym mam dla was dwie informacje. – Wszyscy uważnie wsłuchiwali się w słowa właściciela szkoły. – Po pierwsze na balu będziecie mieli okazję zaśpiewać. A dokładniej razem z Pablo wybraliśmy dwie pary. Będzie to Leon i Lara oraz Tomas i Violetta. – W sali jednak nadal była cisza. Jedynie Lara i Leon przybili sobie piątki. Violetta stała jak wryta. Widać, że nie chciała powtarzać historii która niedawno miała miejsce. Tomas też był w miarę poważny chociaż widziałam, że w duchu się cieszył. – Dobrze. A druga informacja ma związek z terminem balu. Odbędzie się on już za trzy dni! – Tym razem wszyscy ukazali swój entuzjazm. Niektórzy bili brawa, wiwatowali, a niektóre dziewczyny zamartwiały się, że nie zdążą kupić sukienki. W końcu to prawdziwy bal. Po swoich ogłoszeniach Antonio wyszedł a Pablo kontynuował lekcje chociaż było to prawie niemożliwe bo mimo starań nikt nie mógł się uspokoić. W końcu zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z klasy. Postanowiłam nie kryć swojego entuzjazmu przed DJ’em.
-Jestem strasznie podekscytowana tym balem. Wyobraź sobie tylko. Ty i ja. W dużej Sali balowej tańczący walca. Czyż to nie romantyczne?
-Cami…
-No co ja głupia pytam? To przecież oczywiste, że tak. Uwierz mi będzie świetnie. Tylko musimy wybrać dla ciebie garnitur i dla mnie suknie bo… - Chłopak zamknął mi usta.
-Cami proszę wysłuchaj mnie chociaż raz! – Zdjął rękę z mojej twarzy. Widząc moją dezorientację zaczął mówić. – Ja nie mogę iść na ten bal…
-Że co? Czemu? – To było w tamtym momencie najgorsze co mógł powiedzieć. A ja byłam tak strasznie zadowolona. Pewnie wypadło mu coś ważnego.
-Chodzi o to, że to nie dla mnie.
-Nie rozumiem.
-Ten cały garnitur, poważne tańce włosy na żelu i w ogóle to nie mój klimat. Wybacz mi ale ja naprawdę nie dam rady.
-Ale DJ proszę.
-Wiem, że byłaś taka szczęśliwa na ten bal i w ogóle ale ja nie potrafiłem ci tego powiedzieć. Chciałbym z tobą iść ale… sama wiesz…
-Proszę nie rób mi tego. To przecież miał być nasz dzień…
-Wiem Cami. Ale mimo wszystko pamiętaj, że cię kocham. Przepraszam. – Ucałował mój policzek i wyszedł ze Studia. Czyli jednak na bal pójdę z Violą. No cóż. Niech będzie…

*Violetta*

Na wiadomość o tym, że będę znowu śpiewać z Tomasem zamarłam. Co więcej – znowu będę musiała oglądać Leon i Larę razem. Z Tomasem świetnie się dogaduję ale mimo to jakoś dobry humor nie był mi po tym dany. Na przerwie po zajęciach zaczepił mnie Tomas. Jak zwykle od razu wiedział co chodzi mi po głowie.
-Nie przejmuj się Vilu. To tylko jedna piosenka. Zaśpiewamy i po wszystkim.
-W tym nawet nie ma problemu ale…
-Leon i Lara? Tak?
-Tak. – Przytaknęłam. Dlaczego miałam go oszukiwać. Miał prawo wiedzieć. To przecież mój przyjaciel.
-Trochę ciężkie co? Pomyśl jak ja się musiałem czuć kiedy byłaś z Leonem…
-Jeśli to ma być pocieszenie to ci nie wychodzi. – Odwróciłam się aby iść w stronę drzwi. Tomas jednak zatrzymał mnie i objął moją twarz swoimi ciepłymi dłońmi.
-Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Chodziło mi o to, że wiem co czujesz i chcę cię wspierać. Mimo wszystko ja cię nadal kocham i czasami trudno mi się powstrzymać żeby powiedzieć ci jak bardzo jesteś dla mnie ważna. – Zamurowało mnie. Ona nadal mnie kochał? Stałam się mieszanką wybuchową uczuć. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Moje usta były jakby zaszyte niewidzialną nicią. Jedyne co robiłam to patrzyłam w jego piękne niebieskie oczy. Piękną chwile przerwało jednak coś co dotknęło mojego ramienia. A raczej nie coś a ktoś. Była to Cami. Gwałtownie odwróciłam wzrok w kierunku rudowłosej. Oparła swoją głowę na moim barku i miała jakieś zamyślone spojrzenie.
-Camila? Wszystko gra? – Spytałam przyjaciółki. Jej zachowanie było martwiące.
-Tak, tak. Wszystko po prostu idealnie. – Powiedziała bez jakichkolwiek emocji. Wręcz jakby umierała.
-Ale jesteś pewna? Jakoś nie wyglądasz na szczęśliwą z tego powodu. – Dopytywałam.
-Oj Viola. Teraz mam ci tłumaczyć co to sarkazm? DJ… - Nie dokończyła. Tej jej zagadki mnie wykańczały. Nawet Tomas patrzył na nią jak na Ufo.
-No co DJ? Wysławiaj się konkretniej.
-DJ powiedział, że nie pójdzie ze mną na bal rozumiesz? Stwierdził, że to „nie jego klimaty”! Przecież je moim chłopakiem powinien ze mną iść a nie…!
-Camila spokojniej. – Zareagował Tomas.
-Sam bądź spokojniejszy! – Krzyknęła Cami. – Wszyscy faceci są tacy sami. No przyznaj się! Ty też chcesz w ostatniej chwili zostawić Violę tak? Przyznawaj się kłamco! – Tomas miał oczy niczym postaci z anime. W ogóle nie wiedział o co chodzi. Nawet mnie przeraziło to co wygadywała.
-Cami proszę. Ludzie się patrzą. Przecież możesz iść z nami. Już wczoraj ci mówiłam.
-No chyba raczej tylko z tobą. Mówię ci on zrobi to samo.
-Niby dlaczego miałbym nie iść? Bardzo się cieszę na ten bal. – Szatyn w końcu wydusił z siebie jakieś słowa.
-Ehh… przepraszam Tomas. To przez nerwy. Strasznie się cieszyłam, że pójdę z DJ’em a tu klops.
-Nic się nie stało. – Odparł.
-Nie przejmuj się. Pójdziesz z nami i będziesz się dobrze bawić, ok? – Tym razem zapytałam ja.
-Niech będzie. Fajnie, że mogę na was liczyć. Violu pójdziesz ze mną do szatni?
-Tak jasne. Już idę. Pa Tomas. – Wydukałam i poszłam do szatni z przyjaciółką zostawiając szatyna na korytarzu. Trochę wstyd było mi zostawiać go tak samego po tym co powiedział ale tak będzie lepiej. Bałam się kontynuować tamtą konwersację.

*Angie*

Musiałam pogadać z Pablo o tym całym balu. Zostało jeszcze kilka spraw organizacyjnych. Podeszłam do drzwi do jego gabinetu i lekko zapukałam. Jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Zapukałam jeszcze raz trochę bardziej energicznie i nadal cisza. W końcu zdenerwowałam się i weszłam. Jednak nie zastałam tam dyrektora Studia. Postanowiłam spokojnie zaczekać na niego w środku. Pięć minut… dziesięć i w końcu drzwi się otworzyły. Nie ujrzałam w nich jednak mojego ciemnowłosego przyjaciela lecz wysokiego mężczyznę którego poznałam dzień wcześniej.
-Dzień Dobry. – Przywitałam się.
-Dzień Dobry. Widziała gdzieś Pani dyrektora?
-Wczoraj szuka Pan właściciela, teraz dyrektora chyba zaczynam się bać. – Zażartowałam. W sumie nawet nie wiem czemu. Wyglądał na dosyć sympatycznego.
-A czemuż to? Wyglądam na groźnego? – Zaśmiał się.
-Nie no gdzież? Tak tylko… - Czułam jak z sekundy na sekundę staję się coraz bardziej czerwona. Aby jakoś temu zapobiec
-Niech się tak Pani nie denerwuje. Żartowałem. – Uśmiechnął się do mnie. Miałam wrażenie, że znam już z skądś ten uśmiech.
-Nieee ja się nie denerwuję. Tylko proszę, nie „pani” bo czuję się staro.  Jestem Angie.
-Dlaczego? Jest Pani piękna. – Momentalnie podniosłam wzrok. Miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Tym razem to chyba on się trochę zawstydził. – Emm… powiedziałem coś nie tak?
-Nie, skądże. Dziękuję.
-A tak właściwie to jestem Jeremias. – Przedstawił się.
-A ja Angie. – Odparłam.
-Wiem. Przed chwilą Pa… mówiłaś.
-A no tak. Zapomniałam. – Zaczęliśmy się śmiać. W tym momencie do pomieszczenia wszedł długo oczekiwany Pablo.
-Dzień Dobry. Pan Jeremias Castelli tak? Czekałem na Pana. Proszę tutaj rozpiska zajęć na których będzie Pan akompaniował. – Podał Jeremiasowi niebieską teczkę.
-Dobrze, dziękuję.
-Angie ty czasem nie masz teraz zajęć? – Tym razem Pablo zwrócił się do mnie.
-Tak tylko chciałam pogadać o… - Nie dane było mi jednak dokończyć bo przyjaciel szybko mi przerwał.
-Pogadasz jak nie będziesz miała zajęć. – Nie miałam pojęcia co mu odbiło. Nigdy się tak nie zachował. Mimo wszystko wyszłam z jego gabinetu i udałam się w stronę klasy. Nie zdążyłam jeszcze wejść gdy zaczepił mnie nie kto inny jak osoba z którą rozmawiałam przed pojawieniem się Pablo.
-Angie, stało się coś? Wyglądasz na jakąś zdenerwowaną.
-Nie to nic takiego. Po prostu zdziwiło mnie zachowanie Pablo. Był jakiś taki agresywny.
-Może po prostu ma złu dzień. Nie przejmuj się.
-Obyś miał rację. A tak zmieniając temat kiedy masz pierwszą lekcje? – Jeremias spojrzał na kartkę którą wcześniej wyjął z teczki.
-Eee… jakoś tak teraz. Lekcja śpiewu. – Zaśmiał się.
-Tak więc zapraszam do środka. – Uśmiechnęłam się i przepuściłam mężczyznę do klasy. Mam nadzieję, że zdołamy się zaprzyjaźnić. Zamieniłam z nim kilka zdań i jakoś go polubiłam. Obym się nie pomyliła. 
_______________________________________________________
Tyle czasu zbierałam się żeby to napisać w w końcu napisałam to w dwie godziny hahahaha xd (nie bijcie ;-;)
Taki średni chyba wyszedł. Jakoś dumna specjalnie nie jestem ale obiecuję, że kolejny będzie długi i naiszę najlepiej jak mogę ♥ Do następnego razu :) /Pala

niedziela, 11 maja 2014

Opowiadanie cz.44


*Violetta*

Następnego dnia w Studio popadłam w lekką panikę. Zgodziłam się iść z Tomasem na bal szkolny. Sam na sam? To jest to czego chcę uniknąć. Jeszcze przed pierwszą lekcją postanowiłam zapytać przyjaciół czy z nami pójdą. Pierwszą osobą jaką spotkałam po wejściu do szkoły był Maxi. Wyglądał jednak jakoś dziwnie. Miał na sobie grubą bluzę co było dziwne przy temperaturze panującej na zewnątrz. Na jego głowie zwykle widniała czapka z daszkiem lecz dziś był to… kapelusz kowbojski. Chłopaki przechodził przez korytarz jakby czegoś się bał. Rozglądał się na wszystkie strony z miną poważniejszą niż Gregorio.
-Wszystko w porządku Maxi? – Zapytałam. Przyjaciel jednak tak się przestraszył, że aż podskoczył.
-Tak, tak. Wszystko w jak najlepszym porządku. Co by miało się stać… A czemu pytasz?
-Zachowujesz się jakoś dziwnie ale skoro twierdzisz, że wszystko w porządku to okey.
-Jeszcze coś? – Maxi wydawał się strasznie niecierpliwy. To było trochę dziwne.
-Właściwie to tak. Bo wiesz… ja i Tomas chcemy iść na bal tak w grupie przyjaciół i w ogóle. No i czy mógłbyś iść z nami?
-Fajnie by było ale sroki. Idę na bal z Laurunią…
-Jaką Laurunią? – Temat tajemniczej dziewczyny mnie zaciekawił. Czym bardziej dlatego, że odkąd chodzę do Studia nigdy nie widziałam go z żadną dziewczyną.
-Ciiiicho! – Uciszył mnie. – Chcesz, żeby Andres usłyszał?
-Nie do końca rozumiem o co chodzi…
-Tak więc… - Maxi zaczął tłumaczyć o co chodzi z Laurą i Andresem lecz ja nie słyszałam, ponieważ w tym momencie do szkoły wszedł Tomas. Nie chciałam żeby zobaczył czy usłyszał o czym rozmawiam z Maxim bo nie chciałam żeby poczuł się urażony z tego powodu, że już szukam ludzi do grupy na bal. Złapałam rapera na stanowczo za grubą bluzę i pociągnęłam do szatni.
-Vilu co ty wyprawiasz?! – Zapytał oburzony.
-Cisza. Chcesz żeby Andres cię usłyszał? – Nadal nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi lecz podziałało, ponieważ Maxi stanowczo się przeraził. Lekko wychylił głowę za drzwi aby zbadać korytarz.
-Ale Andresa tu nie ma.
-Nieważne. To idziesz z nami czy nie?
-Cały czas mówię, że nie… - Spojrzał na mnie z politowaniem i pretensją w oczach.
-Błagam. To ważne. – Próbowałam jeszcze jakoś przekonać przyjaciela.
-Albo mi się wydaje albo ty nie chcesz zostać sama z Tomasem. – Maximiliano bezbłędnie odczytał moje obawy.
-Nie… to znaczy tak… ale… dobra nieważne. Wybacz, że zawracałam ci głowę. – Powiedziałam po czym ukradkiem przemknęłam do klasy os śpiewu gdzie zastałam Camilę razem z DJ’em. Z tego co wczoraj mówiła mi przyjaciółka to są od niedawna razem.
-Cześć. – Przywitałam się. – Mam jedno krótkie pytanie. Czy moglibyście iść ze mną i Tomasem na bal?
-No jasne. Możemy iść jako dwie pary! – Powiedziała zrozentuzjowana Cami.
-Nie, nie i jeszcze raz nie. Chodzi mi o to żeby iść jako grupa. Rozumiesz?
-Taak rozumie ale w takim razem odpadamy. Ja i Dj idziemy we dwójkę.
-Serio idziemy? – DJ dziwnie zareagował.
-Dobra nieważne. Idę jeszcze zapytać Fran. Do zobaczenia później. – Powiedziałam i wyszłam na hol w poszukiwaniu kruczowłosej Włoszki. Po chwili ujrzałam ją na schodach i podbiegłam starając nie zwracać na siebie uwagi. Niestety – ona także miała już kim iść. W sumie mogłam się spodziewać. Jest z Marco już sporo czasu. Moim ostatnim celem był Federico. Ruszyłam w celu poszukiwania drugiego Włocha w tej szkole. Z głowo spuszczoną w duł aby zakryć twarz przed Tomasem. Idąc ponownie przez hol uderzyłam jednak w klatkę piersiową jakiegoś chłopaka. Szybko się uniosłam i zaczęłam przepraszać. Na moje nieszczęście okazało się, że była to osoba której właśnie unikałam – Tomas.
-Albo mi się wydaje albo ty mnie unikasz. – Czy ja naprawdę jestem aż tak przewidywalna? Jakimś cudem zauważył moją niechęć do spotkania z nim lecz wolałam zaprzeczyć aby nie zranić jego uczuć.
-Nie no skąd…
-Coś nie chce mi się wierzyć ale skoro tak mówisz to ci wierzę. Teraz wybacz ale obiecałem Beto, że nastroję gitary przed lekcją a już się spóźniłem.
-Nie ma sprawy. Idź. – Tomas ucałował lekko mój policzek przez co wyglądałam jak burak i odszedł w kierunku sali od muzyki. Czy on naprawdę musi być tak uroczy?

*German*

Następnego dnia już z rana zacząłem wcielać w życie swój plan. Zaraz po tym jak Violetta i Federico wyszli do Studia poszedłem do sklepu z przebraniami. Były stroje klaunów, wampirów, zombie, spidermana i tym podobnych lecz to nie było to czego szukałem. Po zażartych poszukiwaniach znalazłem luźne dżinsy, w miarę obcisły podkoszulek, skurzaną kamizelkę, dziwną czapkę tak zwaną „żulówkę” do tego perukę i sztuczne wąsy. Reasumując – kompletnie nie mój styl. Kiedy to przymierzyłem poczułem się jak w obcym ciele. Było mi niekomfortowo ale na szczęście kompletnie nie było widać, że to ja. Co więcej wyglądałem trochę jak
Jonny Deep. Swoje normalne ubrania schowałem do sporego brązowego plecaka który założyłem na plecy. Tak właśnie odziany udałem się do Studia 21. Już przed wejściem do szkoły zauważyłem pełno młodzieży. W tym większość chłopców. I, że moja córka się tu uczy?! To niebezpieczne… Już po wejściu do budynku zacząłem się gubić. Było tam pełno drzwi. W końcu natrafiłem do pokoju nauczycielskiego gdzie niestety nie zastałem właściciela Studia lecz dwie kobiety. Jedna z nich była w miarę wysoka, a jej włosy były spięte w kok. Nie widziałem jej nigdy wcześniej ale druga osoba była mi bardzo dobrze znana… Angie.
-Mogę w czymś pomóc? – Zapytała anielskim głosem. Byłem jakby zahipnotyzowany. Mógłbym jej słuchać dniem i nocą. – Halo! Słyszy mnie pan? – Powiedziała wyrywając mnie z myśli.
-T tak. Oczywiście. Szukam pana Antonio. Właściciela tej szkoły. Wiedzą panie gdzie mogę go znaleźć?
-Powinien być w pokoju naprzeciwko. – Odparła tym razem druga postać. Zacząłem czuć się niepewnie więc szybko postanowiłem się wycofać.
-Dziękuję. – Powiedziałem krótko i wyszedłem. Tak jak powiedziała tamta kobieta udałem się do pokoju naprzeciwko. Zapukałem i po usłyszeniu lekko zachrypniętego „proszę” wszedłem. W gabinecie ujrzałem osobą do której nie pałałem zbytnim uwielbieniem. Chcąc mieć to za sobą wydusiłem…
-Dzień dobry. Nazywałm się… Jeremias Castelli.  Ja w sprawie pracy. Chciałbym ubiegać się o stanowisko pianisty.
-Ma pan jakieś doświadczenie? – Trawił w czuły punkt. Nie miałem żadnego doświadczenia jednak było to dla mnie ważne i postanowiłem skłamać… znowu.
-T tak. Jestem absolwentem szkoły muzycznej w… Cordobie. Tak uczyłem się w Cordobie i grałem w tamtejszej operze. – Mówiłem właściwie pierwsze co przyszło mi do głowy. Nie było to jakieś sensowne ale i nie najgorsze.
-Dobrze. Ale jest pan świadomy, że nie jest to stała posada lecz zastępstwo na kilka tygodni?
-Tak oczywiście. Wszystko mi powiedzieli w zakładzie pracy.
-Świetnie. Tak więc ma pan tą pracę. Zaczyna pan od jutra.
-Dziękuję. – Uśmiechnąłem się i uścisnąłem dłoń Antonio po czym pożegnałem się i wyszedłem.

*Angie*

Siedziałam w pokoju nauczycielskim razem z Jackie ponieważ miałyśmy okienko. Ona uzupełniała coś w dzienniku a ja stałam oparta o blat popijając kawę. Czasami wymieniałyśmy słówko choć brzmiało to jakby sztywnie ale w przeciwności do naszych rozmów z przeszłości to całkiem normalnie. Wcześniej chyba źle ją oceniałam. W pewnym momencie do pomieszczenia wpadł wysoki, umięśniony mężczyzna. Wyglądał na jakby przestraszonego na nasz widok.
-Mogę w czymś pomóc? – Zapytałam nieznajomego. Zdawał się on jednak być jakiś nieobecny. Przez kilka sekund nie odpowiadał więc pomachałam mu dłonią przed oczami lecz ze stosownej odległości. - Halo! Słyszy mnie pan?
-T tak. Oczywiście. Szukam pana Antonio. Właściciela tej szkoły. Wiedzą panie gdzie mogę go znaleźć? – Podczas mówienia lekko się jąkał. Albo naprawdę był jakiś zestresowany albo mega nieśmiały.
-Powinien być w pokoju naprzeciwko. – Powiedziała Jackie po czym mężczyzna podziękował i wyszedł w poszukiwaniu Antonio. Mimo tego, że widziałam go przez zaledwie pół minuty kogoś mi przypomina lecz za diabła nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Ta postawa, rysy twarzy, a nawet trochę znajomy głos. Czułam jakbym go już znała. Przeniosłam wzrok z drzwi którymi wyszedł tajemniczy człowiek na Jackie. Dziwnie się na mnie patrzyła.
-Mam coś na twarzy? – Spytałam.
-Nie, skądże…
-To czemu tak dziwnie się na mnie patrzysz?
-Podoba ci się, prawda?
-Co mi się podoba? Chyba nie rozumiem…
-No ten typek. Tak na niego patrzyłaś, że chyba odpłynęłaś do innego świata.
-Co ty wygadujesz? Nawet go nie znam. Po prostu kogoś mi przypomina i tyle. – Zaczęłam się bronić. To co mówiła nie miało najmniejszego sensu.
-A kogo takiego? – Natrętnie dalej zadawała pytania.
-Nieważne.
-Ja wolisz. – Zaśmiała się i wróciła to swoich zajęć. Skąd wpadł jej go głowy taki pomysł? Nie wiem. Nie wiem też skąd znam tamtego człowieka. Ale cóż. Najwyraźniej wiedza na ten temat nie jest mi pisana.
____________________________________________________
Nieważne ile czasu to pisałam. Ważne, że jest XD A tak wg. to pamiętacie jeszcze odcinek w którym Maxi ukrywał się przed "Endrju" ? XD No po prostu kamuflaż nie do rozpoznania :P  
No i ja jak to ja. Skoro nie robie Germangie to robie Jermangie. Czemu nie? Wkońcu czyta się tak samo XD 
Do następnego rozdziału ziemniaki! :D Chau, chau <3