Opowiadanie cz.44
*Violetta*
Następnego dnia w Studio popadłam w lekką panikę. Zgodziłam
się iść z Tomasem na bal szkolny. Sam na sam? To jest to czego chcę uniknąć.
Jeszcze przed pierwszą lekcją postanowiłam zapytać przyjaciół czy z nami pójdą.
Pierwszą osobą jaką spotkałam po wejściu do szkoły był Maxi. Wyglądał jednak
jakoś dziwnie. Miał na sobie grubą bluzę co było dziwne przy temperaturze
panującej na zewnątrz. Na jego głowie zwykle widniała czapka z daszkiem lecz
dziś był to… kapelusz kowbojski. Chłopaki przechodził przez korytarz jakby
czegoś się bał. Rozglądał się na wszystkie strony z miną poważniejszą niż
Gregorio.
-Wszystko w porządku Maxi? – Zapytałam. Przyjaciel jednak
tak się przestraszył, że aż podskoczył.
-Tak, tak. Wszystko w jak najlepszym porządku. Co by miało
się stać… A czemu pytasz?
-Zachowujesz się jakoś dziwnie ale skoro twierdzisz, że
wszystko w porządku to okey.
-Jeszcze coś? – Maxi wydawał się strasznie niecierpliwy. To
było trochę dziwne.
-Właściwie to tak. Bo wiesz… ja i Tomas chcemy iść na bal
tak w grupie przyjaciół i w ogóle. No i czy mógłbyś iść z nami?
-Fajnie by było ale sroki. Idę na bal z Laurunią…

-Ciiiicho! – Uciszył mnie. – Chcesz, żeby Andres usłyszał?
-Nie do końca rozumiem o co chodzi…
-Tak więc… - Maxi zaczął tłumaczyć o co chodzi z Laurą i
Andresem lecz ja nie słyszałam, ponieważ w tym momencie do szkoły wszedł Tomas.
Nie chciałam żeby zobaczył czy usłyszał o czym rozmawiam z Maxim bo nie
chciałam żeby poczuł się urażony z tego powodu, że już szukam ludzi do grupy na
bal. Złapałam rapera na stanowczo za grubą bluzę i pociągnęłam do szatni.
-Vilu co ty wyprawiasz?! – Zapytał oburzony.
-Cisza. Chcesz żeby Andres cię usłyszał? – Nadal nie
wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi lecz podziałało, ponieważ Maxi stanowczo
się przeraził. Lekko wychylił głowę za drzwi aby zbadać korytarz.
-Ale Andresa tu nie ma.
-Nieważne. To idziesz z nami czy nie?
-Cały czas mówię, że nie… - Spojrzał na mnie z politowaniem
i pretensją w oczach.
-Błagam. To ważne. – Próbowałam jeszcze jakoś przekonać przyjaciela.
-Albo mi się wydaje albo ty nie chcesz zostać sama z
Tomasem. – Maximiliano bezbłędnie odczytał moje obawy.
-Nie… to znaczy tak… ale… dobra nieważne. Wybacz, że
zawracałam ci głowę. – Powiedziałam po czym ukradkiem przemknęłam do klasy os
śpiewu gdzie zastałam Camilę razem z DJ’em. Z tego co wczoraj mówiła mi
przyjaciółka to są od niedawna razem.
-Cześć. – Przywitałam się. – Mam jedno krótkie pytanie. Czy
moglibyście iść ze mną i Tomasem na bal?
-No jasne. Możemy iść jako dwie pary! – Powiedziała
zrozentuzjowana Cami.
-Nie, nie i jeszcze raz nie. Chodzi mi o to żeby iść jako
grupa. Rozumiesz?
-Taak rozumie ale w takim razem odpadamy. Ja i Dj idziemy we
dwójkę.
-Serio idziemy? – DJ dziwnie zareagował.
-Dobra nieważne. Idę jeszcze zapytać Fran. Do zobaczenia
później. – Powiedziałam i wyszłam na hol w poszukiwaniu kruczowłosej Włoszki.
Po chwili ujrzałam ją na schodach i podbiegłam starając nie zwracać na siebie
uwagi. Niestety – ona także miała już kim iść. W sumie mogłam się spodziewać.
Jest z Marco już sporo czasu. Moim ostatnim celem był Federico. Ruszyłam w celu
poszukiwania drugiego Włocha w tej szkole. Z głowo spuszczoną w duł aby zakryć
twarz przed Tomasem. Idąc ponownie przez hol uderzyłam jednak w klatkę
piersiową jakiegoś chłopaka. Szybko się uniosłam i zaczęłam przepraszać. Na
moje nieszczęście okazało się, że była to osoba której właśnie unikałam – Tomas.
-Albo mi się wydaje albo ty mnie unikasz. – Czy ja naprawdę
jestem aż tak przewidywalna? Jakimś cudem zauważył moją niechęć do spotkania z
nim lecz wolałam zaprzeczyć aby nie zranić jego uczuć.
-Nie no skąd…
-Coś nie chce mi się wierzyć ale skoro tak mówisz to ci
wierzę. Teraz wybacz ale obiecałem Beto, że nastroję gitary przed lekcją a już
się spóźniłem.
-Nie ma sprawy. Idź. – Tomas ucałował lekko mój policzek przez
co wyglądałam jak burak i odszedł w kierunku sali od muzyki. Czy on
naprawdę musi być tak uroczy?
*German*
Następnego dnia już z rana zacząłem wcielać w życie swój
plan. Zaraz po tym jak Violetta i Federico wyszli do Studia poszedłem do sklepu
z przebraniami. Były stroje klaunów, wampirów, zombie, spidermana i tym
podobnych lecz to nie było to czego szukałem. Po zażartych poszukiwaniach
znalazłem luźne dżinsy, w miarę obcisły podkoszulek, skurzaną kamizelkę, dziwną
czapkę tak zwaną „żulówkę” do tego perukę i sztuczne wąsy. Reasumując –
kompletnie nie mój styl. Kiedy to przymierzyłem poczułem się jak w obcym ciele.
Było mi niekomfortowo ale na szczęście kompletnie nie było widać, że to ja. Co
więcej wyglądałem trochę jak
Jonny Deep. Swoje normalne ubrania schowałem do
sporego brązowego plecaka który założyłem na plecy. Tak właśnie odziany udałem się
do Studia 21. Już przed wejściem do szkoły zauważyłem pełno młodzieży. W tym
większość chłopców. I, że moja córka się tu uczy?! To niebezpieczne… Już po
wejściu do budynku zacząłem się gubić. Było tam pełno drzwi. W końcu natrafiłem
do pokoju nauczycielskiego gdzie niestety nie zastałem właściciela Studia lecz
dwie kobiety. Jedna z nich była w miarę wysoka, a jej włosy były spięte w kok.
Nie widziałem jej nigdy wcześniej ale druga osoba była mi bardzo dobrze znana…
Angie.
-Mogę w czymś pomóc? – Zapytała anielskim głosem. Byłem
jakby zahipnotyzowany. Mógłbym jej słuchać dniem i nocą. – Halo! Słyszy mnie
pan? – Powiedziała wyrywając mnie z myśli.
-T tak. Oczywiście. Szukam pana Antonio. Właściciela tej
szkoły. Wiedzą panie gdzie mogę go znaleźć?
-Powinien być w pokoju naprzeciwko. – Odparła tym razem
druga postać. Zacząłem czuć się niepewnie więc szybko postanowiłem się wycofać.
-Dziękuję. – Powiedziałem krótko i wyszedłem. Tak jak
powiedziała tamta kobieta udałem się do pokoju naprzeciwko. Zapukałem i po usłyszeniu
lekko zachrypniętego „proszę” wszedłem. W gabinecie ujrzałem osobą do której
nie pałałem zbytnim uwielbieniem. Chcąc mieć to za sobą wydusiłem…
-Dzień dobry. Nazywałm się… Jeremias Castelli. Ja w sprawie pracy. Chciałbym ubiegać się o
stanowisko pianisty.
-Ma pan jakieś doświadczenie? – Trawił w czuły punkt. Nie
miałem żadnego doświadczenia jednak było to dla mnie ważne i postanowiłem
skłamać… znowu.
-T tak. Jestem absolwentem szkoły muzycznej w… Cordobie. Tak
uczyłem się w Cordobie i grałem w tamtejszej operze. – Mówiłem właściwie
pierwsze co przyszło mi do głowy. Nie było to jakieś sensowne ale i nie
najgorsze.
-Dobrze. Ale jest pan świadomy, że nie jest to stała posada
lecz zastępstwo na kilka tygodni?
-Tak oczywiście. Wszystko mi powiedzieli w zakładzie pracy.
-Świetnie. Tak więc ma pan tą pracę. Zaczyna pan od jutra.
-Dziękuję. – Uśmiechnąłem się i uścisnąłem dłoń Antonio po
czym pożegnałem się i wyszedłem.
*Angie*
Siedziałam w pokoju nauczycielskim razem z Jackie ponieważ
miałyśmy okienko. Ona uzupełniała coś w dzienniku a ja stałam oparta o blat
popijając kawę. Czasami wymieniałyśmy słówko choć brzmiało to jakby sztywnie
ale w przeciwności do naszych rozmów z przeszłości to całkiem normalnie.
Wcześniej chyba źle ją oceniałam. W pewnym momencie do pomieszczenia wpadł
wysoki, umięśniony mężczyzna. Wyglądał na jakby przestraszonego na nasz widok.
-Mogę w czymś pomóc? – Zapytałam nieznajomego. Zdawał się on
jednak być jakiś nieobecny. Przez kilka sekund nie odpowiadał więc pomachałam
mu dłonią przed oczami lecz ze stosownej odległości. - Halo! Słyszy mnie pan?
-T tak. Oczywiście. Szukam pana Antonio. Właściciela tej
szkoły. Wiedzą panie gdzie mogę go znaleźć? – Podczas mówienia lekko się jąkał.
Albo naprawdę był jakiś zestresowany albo mega nieśmiały.
-Powinien być w pokoju naprzeciwko. – Powiedziała Jackie po
czym mężczyzna podziękował i wyszedł w poszukiwaniu Antonio. Mimo tego, że
widziałam go przez zaledwie pół minuty kogoś mi przypomina lecz za diabła nie
mogłam sobie przypomnieć kogo. Ta postawa, rysy twarzy, a nawet trochę znajomy
głos. Czułam jakbym go już znała. Przeniosłam wzrok z drzwi którymi wyszedł tajemniczy
człowiek na Jackie. Dziwnie się na mnie patrzyła.
-Mam coś na twarzy? – Spytałam.
-Nie, skądże…
-To czemu tak dziwnie się na mnie patrzysz?
-Podoba ci się, prawda?
-Co mi się podoba? Chyba nie rozumiem…
-No ten typek. Tak na niego patrzyłaś, że chyba odpłynęłaś
do innego świata.
-Co ty wygadujesz? Nawet go nie znam. Po prostu kogoś mi
przypomina i tyle. – Zaczęłam się bronić. To co mówiła nie miało najmniejszego
sensu.
-A kogo takiego? – Natrętnie dalej zadawała pytania.
-Nieważne.
-Ja wolisz. – Zaśmiała się i wróciła to swoich zajęć. Skąd
wpadł jej go głowy taki pomysł? Nie wiem. Nie wiem też skąd znam tamtego
człowieka. Ale cóż. Najwyraźniej wiedza na ten temat nie jest mi pisana.
____________________________________________________
Nieważne ile czasu to pisałam. Ważne, że jest XD A tak wg. to pamiętacie jeszcze odcinek w którym Maxi ukrywał się przed "Endrju" ? XD No po prostu kamuflaż nie do rozpoznania :P
No i ja jak to ja. Skoro nie robie Germangie to robie Jermangie. Czemu nie? Wkońcu czyta się tak samo XD
Do następnego rozdziału ziemniaki! :D Chau, chau <3
Jackie <3 *o*. Świetny Maxi poziom Mistrz ! xD
OdpowiedzUsuńTiaa... Maximo zawsze coś wymyśli XD
Usuń