sobota, 15 marca 2014

Opowiadanie cz.37


*Federico*

Wczoraj trochę przesadziłem. Fajnie dogaduję się z Violettą i dobrze się z nią bawiłem ale na dobry koniec musiałem coś popsuć. Ale ja naprawdę myślałem, że ona mówiła to w kontekście żebym zaczął działać. Może dlatego, że większość lasek tak robi. Przyzwyczajenie i tyle. Na szczęście Violetta mi wybaczyła. Teraz jestem pewien, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. I cieszę się z tego. Violetta jest ładna, inteligentna i w ogóle ale widzę, że ma wystarczająco dużo problemów Z tym Leonem i Tomasem. A swoją drogą to ten Tomas wydaje mi się sympatyczny. I zna włoski. Dzisiejszego dnia obudziłem się z zakwasami. Wczorajsze zwiedzanie Rzymu dawało o sobie znać. Jakimś cudem udało mi się wstać, ale nie budziłem Violetty. Była wystarczająco zmęczona. Pewnie sobie pośpi jeszcze kilka godzin a ja muszę iść do szkoły. Wczoraj zrobiłem sobie wolne, żeby oprowadzić Violettę. Będę miał małe zaległości ale trudno. Kiedy zjadłem śniadanie czyli naleśniki które zostały jeszcze ze wczoraj zakwasy nie przechodziły. Postanowiłem się trochę porozciągać ale właściwie nic to nie dało, a wręcz pogorszyło sprawę. Idąc jak kaleka doszedłem do szkoły. Nie miałem bardzo daleko ale też nie jakoś blisko. Kiedy wszedłem akurat zadzwonił dzwonek. Półbiegiem udałem się do klasy. Z rezygnacją usiadłem w ławce. Miałem matematykę. Po niej jeszcze geografię, włoski, historię, biologię i chemię. No gorzej chyba być nie mogło. Tyle czasu siedzenia na lekcjach które i tak mnie nie interesują wysłuchując rzeczy, które nigdy mi się nie przydadzą. Chciałbym chodzić do szkoły muzycznej. Jakiś czas temu znalazłem w Internecie konkurs. Trzeba było nagrać video jak śpiewam i wysłać. Nagrodą było stypendium do szkoły muzycznej. Niestety to było już sporo czasu temu i nie dostałem żadnej wiadomości co oznacza, że się nie dostałem. Może znajdę jakiś inny i się uda, albo…
-Halo Federico słuchasz mnie? – podniosłem głowę i ujrzałem panią Pazzi. Miała groźną minę. Z resztą jak zawsze. Gdyby zmienić ostatnią literę jej nazwiska wyszedłby opis jej charakteru.
-Przepraszam zamyśliłem się.
-To nie szkoła po to aby się zamyślać. Tu trzeba się uczyć. Zadałam ci pytanie. Podaj definicję jednomianu.
-Em to jest ten.. no…
-Wysłowisz się dzisiaj? Nie dość, że nie uważasz to jeszcze się nie uczysz.
-A tak już sobie przypomniałem. To pojedyncza liczba, litera lub iloczyn liczby i litery. – wyjąkałem.
-Tym razem masz szczęście Pasquarelli ale następnym razem nie przejdzie ci tak łatwo. – kiedy odeszła od mojej ławki odetchnąłem. Do końca lekcji próbowałem się jakoś skupić chociaż mistrzowsko mi to nie wychodziło. Gdybym chociaż coś z tego rozumiał. A tym, że to nie ma najmniejszego sensu. W końcu doczekałem się dzwonka. Zebrałem swoje rzeczy i wyszedłem z klasy. Na przerwie zaczepił mnie mój przyjaciel. No „przyjaciel”. Nasze relacje są raczej dziwne. Z jednej strony lubię go ale z drugiej jest strasznie arogancki i denerwujący.
-Siema stary. Co tak chodzisz jak kaczka?
-Jak kaczka?
-No tak. Aczkolwiek tak to wygląda. Nie wiem do jakiego innego zwierzęcia to porównać.
-Można też do człowieka z zakwasami. Luigi nie mach do roboty nic innego niż denerwowanie mnie?
-No sorry. Nie chciałem. Od kiedy tu jesteś taki drażliwy? – wysłałem mu znudzone spojrzenie – Widziałem cię wczoraj jak szedłeś z jakąś laską na placu hiszpańskim. Całkiem niezła.
-Uważaj na słowa.
-Uuu.. a któż to był, że tak agresywnie reagujesz hę? – Luigi zaczynał mnie irytować.
-Nie twoja sprawa.
-Jak to nie moja? Wyrywasz laseczkę i nie łaska powiedzieć kumplowi jaka jest?
-Po pierwsze – zacznij wyrażać się z szacunkiem, a po drugie – to nie moja dziewczyna.
-Czyli jest wolna?
-Nawet nie próbuj się do niej przystawiać. To moja przyjaciółka.
-Przyjaciółka czynie i tak jest mega laską.
-Ogarnij się stary. I tak byś się z nią nie dogadał. Nie mówi po włosku.
-Ooo jak fajnie. Skąd jest? Z Francji? Hiszpanii? Anglii?
-Z Argentyny. I przestań już tak mówić. Nie miałbyś u niej szans. – zaśmiałem się ironicznie i odszedłem, a raczej odkuśtykałem. Później już tylko 5 lekcji. Z tym, że to „tylko” minęło mi jak tydzień. Wręcz rozsadzało mnie w środku z nudów. Nareszcie zadzwonił ostatni dzwonek. Zauważyłem, że moje zakwasy sporo się zmniejszyły a przynajmniej na tyle abym mógł normalnie chodzić. Na szczęście nie miałem dziś WF’u. Z dobrym humorem udałem się do domu.
-Dzień dobry! – wręcz wykrzyczałem otwierając drzwi.
-Ciszej Fede. Chcesz wszystkich pobudzić? – z kuchni wyszła moja mama.
-Ale jak to? Violetta i German jeszcze śpią?
-No skoro tak wczoraj wymęczyłeś Violettę zwiedzanie to nie dziw się. A German wrócił późno w nocy z jakieś spotkania biznesowego.
-A tak. To ma sens. To ja pójdę do siebie. Pewnie będę uczyć się do wieczora. Dlaczego nie mogę chodzić do szkoły muzycznej? Byłoby dużo prościej.
-Może dla ciebie. Mnie na to nie stać. Z resztą coś ty sobie znowu ubzdurał? Jesteś jeszcze dzieckiem. Twoim zadaniem jest się uczyć!
-Mamo ja mam 17 lat!
-Ciszej. Nie obchodzi mnie to. Marsz do swojego pokoju. Przed chwilą powiedziałeś, że masz dużo nauki. – odwróciłem oczami, zarzuciłem plecak na ramię i odszedłem. Ostatnio coraz częściej się z nią kłócę. Nie lubię tego ale czasami po prostu nie umiemy rozmawiać inaczej. To moja mama i kocham ją. Wiem, że ona też chce dla mnie dobrze. Kiedy miałem 4 lata zmarł mój tata. Ciężko to przeżyłem, ale moja mama jeszcze gorzej. Załamała się, ale German pomógł jej znowu stanąć na nogi. Mniej więcej dlatego jest dla nas taki ważny. To spoko gość.

*Angie*

Anque estemos distantes se que estaras cerca de mi”.
Dlaczego to tak boli? Próbuję zapomnieć ale mogę. German… mojej głowie ciągle German. Chciałabym go teraz zobaczyć i znowu przeprosić. Ale on jest tak daleko. Z dnia na dzień coraz bardziej żałuję tego co zrobiłam. Straciłam go. Straciłam go na zawsze. Wiem, że za kilka dni wróci ale znam siebie i wiem, że mój wielki napływ odwagi by go zobaczyć minie. Jestem tchórzem. Ale nie rozumiem czemu nie mogę zapomnieć? Podobno czas leczy rany. Mam nadzieję, że to prawda. Póki co chyba nie działa. Dodatkowo mam w głowie wczorajszą rozmowę z Jackie. Chyba trochę przesadziłam. Pewnie wzięła mnie za wariatkę. Chociaż nie miałabym nic przeciwko gdyby wzięła do siebie te słowa. Ja i Pablo to przeszłość. Teraz naprawdę potrzebuję być sama. To mi zrobi najlepiej. Dzisiejszego dnia w Studiu miałam nie do końca dobry humor i uczniowie chyba to zauważyli ale starałam się zachować normalnie. Średnio mi to wychodziło ale trudno. Kiedy po lekcjach poszłam do pokoju nauczycielskiego otwierając drzwi zauważyłam Pablo i Jackie całujących się. Kiedy mnie zauważyli odskoczyli od siebie.
-Spokojnie nie zwracajcie na mnie uwagi. Tylko zostawię dziennik i idę. – powiedziałam lekko nerwowo.
-Em.. no to ten.. ja już pójdę. – wydukał Pablo. Kiedy wyszedł wzięłam torebkę z zamiarem wyjścia lecz to nie mogło być takie proste. Jak mieć zły dzień to na całego. Podnosząc ją urwała mi się szelka i torebka upadła na ziemię. Wyleciało z niej praktycznie wszystko. Uklękłam i zaczęłam szybko zbierać swoje rzeczy. Później zdarzyło się coś czego zupełnie się nie spodziewałam. Jackie podeszła do mnie i pomogła mi. Kto by się domyślał takiego zwrotu akcji? Kiedy skończyłyśmy wzięłam torebkę do rąk i wstałam.
-Dziękuję za pomoc.
-Nie to ja ci dziękuję.
-Za co? – zapytałam zdziwiona.
-Za to co wczoraj mi powiedziałaś. Miałaś stu procentową rację. Dzięki. – uśmiechnęłam się i wyszłam. Miła rozmowa z Jackie? Nigdy nie myślałam, że to się zdarzy.

*Camila*

Przestaję rozumieć siebie. Co mi do licha odbiło? Skoro podobam się DJ’owi a on mi to czemu po prostu mi nie powiedziałam, że widziałam to video. Czy ja chciałam się odkochać? Wątpię. Lubię na niego patrzeć. Na jego uśmiech. Kiedy się śmieje. I kiedy robi to co kocha – rapuje. Ostatnio na serio mnie tym zaraził. Fajna zabawa. No może zabawa dla mnie. Dla niego to styl życia. On tym wyraża jak się czuje. Kiedy jest smutny, zły lub... zakochany. Ten filmik dał mi naprawdę wiele do myślenia. Muszę wziąć się w garść i wszystko mu powiedzieć. Co może się stać? Wiem co on do mnie czuje więc skąd u mnie ten strach. Poszłam zdeterminowana do Studia. Zaczęłam go szukać. W końcu zauważyłam go na korytarzu. Jednak nie podeszłam. Gdy go zobaczyłam zmiękły mi kolana. Już zdążyłam się odwrócić z zamiarem odejścia, kiedy usłyszałam jego głos.
-Hej Cami. Stało się coś?
-Nie, czemu pytasz?
-Bo wydawało mi się, że chcesz przede mną uciec.
-No dobrze. Jednak coś się stało.
-Czyli co ?
-Ja muszę ci się do czegoś przyznać.
-Co się stało?
-Ale możemy iść gdzie indziej?
-Tak jasne. – Było widać, że DJ nie rozumiał o co chodzi. Poszliśmy do Sali od muzyki. Nie miałam pojęcia jak zacząć.
-No to o co chodzi Cami?
-Chcę ci się przyznać, że wtedy co znalazłam tego laptopa to wiesz…
-Aaa coś tak czułem, że chciałaś zobaczyć tego vloga.
-Tak chciałam ale tego nie zrobiłam.
-Fajnie więc w czym problem?
-W tym, że zobaczyłam coś innego. – DJ zrobił zakłopotaną minę.
-A co dokładnie?
-Ja nie wiedziałam, że ty do mnie…
-Taka prawda. Cami przepraszam. Wiem, że ja dla ciebie jestem tylko przyjacielem, ale to tak wyszło. Kiedy zobaczyłem cię tutaj pierwszy raz to jakby strzelił we mnie piorun. Wybacz mi.  – patrzyłam na niego jak na obrazek. Jeszcze nigdy nikt tak o mnie nie mówił.
-Nie masz za co mnie przepraszać. Gdybym tego nie zobaczyła sama nie wiedziałabym teraz co do ciebie czuję. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Więc ja.. podobam ci się?
-No t tak. A tak właściwie to ciekawi mnie coś?
-Co?
-Jak ty właściwie masz na imię? Nie wiem nawet tego.
-Dionizio. Dionizio Juarez.
-Ładnie. – staliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy. DJ czy może raczej Dionizio zaczął się do mnie zbliżać gdy do Sali wbiegł Maxi.
-DJ! Chodź szybko musisz mi pomóc!
-Tak już idę. – pocałował mnie w policzek i poszedł z Maxim.
_____________________________________________________
Dzisiaj opowiadanie z perspektywy Federico. Chciałam przybliżyć wam trochę jego postać wykreowaną przezemnie. 
Angie bidulka cierpi :c Jackie jest miła dla Angie  Cami i DJ wkońcu razem. Ale jakoś coś ostatnio nie mam weny na romantish  /Pala

2 komentarze: