Opowiadanie cz.38
*Violetta*
Wczoraj spałam strasznie długo.
Kiedy się obudziłam była już czternasta. Federico musiał się uczyć bo miał
jakieś sprawdziany. Na szczęście wieczorem miał trochę czasu i wygłupialiśmy
się razem. Dzisiejszego ranka wstałam już wcześnie. Federico akurat wychodził
do szkoły. Powiedział, że ma dzisiaj skrócone lekcje więc wróci wcześniej.
Jednak widziałam, że nie był w najlepszym humorze. Kiedy był w szkole głównie spędziłam
czas na rozmowie z Giovanną. Pomogłam jej też w pieczeniu ciasta. Zrobiłyśmy
sernik. Trochę jej metody i trochę metody Olgi którą zapamiętałam. Wyszedł
pyszny. Później poszłyśmy do sklepu. Całą drogę plotkowałyśmy. Fajnie się z nią
dogaduję. Czasem mam takie poczucie, że potrzebuję takich rozmów. To chyba
przez to, że potrzebuję mamy. Bardzo za nią tęsknie. Kiedy wróciłyśmy do domu
Federico już był. Był w salonie i pakował ręcznik do jakiejś torby. Zakradłam
się od tyłu i lekko ukłułam go w biodra krzycząc „BU!”
-Chcesz żebym dostał przez ciebie
zawału? – chłopak był wyraźnie przerażony.
-Wybacz nie mogłam się
powstrzymać. – odpowiedziałam nie mogąc przestać się śmiać. – A ty co?
Wyprowadzasz się czy jak?
-Nie. Pomyślałem, że może
wybierzemy się na siłownię.
-Czy ty sugerujesz, że jestem
słaba?
-Nie no słaba to nie ale kondycja
już nie ta.
-No wiesz?
-Oj nie marudź tylko weź jakiś
ręcznik, dres, wodę i ten.. dezodorant.
-A teraz sugerujesz, że
śmierdzę? - zapytałam ironicznie. Dobrze
wiem, że to normalne, że na siłowni się poci.
-Tak dokładnie. No capi jak w
chlewie.
-Dziękuję bardzo. To poczekaj
chwilkę już biegnę po ten dezodorant. – przybiegłam do pokoju wyjęłam z szafy
potrzebne rzeczy, wrzuciłam do torby i wróciłam na dół do Federico. Czekał już
przy drzwiach. Okazało się, że do najbliższej siłowni jest kawał drogi więc
wzięliśmy taksówkę dzięki czemu szybko dojechaliśmy. Siłownia to był całkiem
spory budynek. Po wejściu udaliśmy się do recepcji. Później do szatni. Trochę
byłam zdezorientowana bo Federico poszedł do męskiej szatni a ja do damskiej.
Na ścianach były jakieś napisy a ja nic nie rozumiałam. Ale to jeszcze nic.
Kiedy przebierałam się mój sportowy strój do szatni weszła jakaś kobieta i
zaczęła coś do mnie mówić po włosku. Nawijała i nawijała, a ja tylko
potakiwałam nie wiedząc o co chodzi. W końcu gdy się przebrałam wydukałam
„arrivederci” i wyszłam trochę dziwnie się czując. Kiedy wyszłam ukazała mi się
duża hala do ćwiczeń. Niedaleko wejścia stał Federico pisząc coś w telefonie.
-No nareszcie jesteś. Nie kumam
ile czasu dziewczyny potrafią się przebierać. To przecież tylko strój
sportowy.
sportowy.
-Bardzo śmieszne. Podeszła do mnie
jakaś kobieta a ja nie miałam pojęcia co do mnie mówi. – na tą informację Fede
zaczął się chichrać.
-Co Cię tak śmieszy?
-Nie nic. Po prostu też czasem
robie sobie ubaw z obcokrajowców i mówię do nich mimo iż nie rozumieją.
-Dalej nie wiem co w tym
śmiesznego. Chodź już lepiej ćwiczyć. – na sam początek trochę się
porozciągaliśmy. Miałam w tym wprawię. W końcu przez kilka miesięcy codziennie
miała zajęcia z Gregoriem, a przed każdymi zajęciami trzeba było się rozciągać.
Później poszliśmy na bieżnie. Wyglądało lajtowo, a zmęczyłam się po dziesięciu
minutach. Federico nie obył się bez wyśmiania mojej kondycji. Jednak nie dał mi
odpocząć i musiałam ćwiczyć dalej. No kto by pomyślał, że taki ostry trener z
niego. Po kilku ćwiczeniach jednak zlitował się nade mną i udaliśmy się na
krótką przerwie. Stojąc przy ścianie i pijąc sok Federico tłumaczył mi jakie
ćwiczenia wykonuje się na poszczególne mięśnie. Nie myślałam, że to jest takie
interesujące. Sarkazm. W pewnym momencie poczułam dotyk na swoich
pośladkach. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam wysokiego chłopaka. Nie
rozmyślając spoliczkowałam go.
-Ragazza acuta. Mi piace questo. (Ostra laska. Lubie takie.)
-Co? – odpowiedzi jednak nie
uzyskałam. Jednak do akcji szybko wkroczył Federico. Zaczął go popychać i mówić
coś po włosku. Z ich kłótni wywnioskowałam, że ten owy chłopak ma na imię Luigi
i chyba się znają. Znam po włosku zaledwie kilka złów więc trudno cokolwiek
zrozumieć. Po chwili podszedł do nas jeden z tutejszych trenerów i zaczął
uspokajać chłopaków. Po chwili rozdzielił ich i coś do nich mówił. Niestety nic
nie zrozumiałam. W końcu owy Luigi odszedł w swoją stronę a zdenerwowany
Federico zwrócił się do mnie.
-Ćwiczymy jeszcze czy możemy już
iść?
-Jak na mój gust to wystarczająco
poćwiczyliśmy.
-To chodź. – uśmiechnął się ale
nie tak jak zwykle. Widać było, że jest strasznie wkurzony więc z tego
„uśmiechu” wyszedł raczej kaprys na twarzy. Nie zadając zbędnych pytań poszłam
do szatni, a później udaliśmy się do domu.
*Federico*
Klasyczny dźwięk budzika,
klasyczny poranny nie ogar, klasyczne śniadanie – klasyczny poranek. W szkole
równie klasycznie. Może oprócz tego, że miałem dzisiaj skrócone lekcje. Kiedy
wróciłem do domu nie było nikogo. Pomyślałem żeby może wybrać się na siłownie.
W końcu jest środa, a w środy akurat ćwiczę. Usiadłem na kanapie w salonie i
czekałem, aż wróci Violetta ale trochę się to przeciągało więc zacząłem się
pakować. W pewnym momencie usłyszałem zza siebie hałas. Przestraszyłem się jak
diabli. Okazało się, że to Violetta po prostu chciała mnie przestraszyć. No i
udało jej się. Oczywiście ja nie zostanę bez odpowiedzi. Jeszcze coś
wykombinuję. Viola zgodziła się iść ze mną na siłownie. Oj przyda jej się to.
Kiedy byliśmy już na miejscu ja poszedłem do szatni męskiej, a ona do damskiej.
Kiedy wyszedłem jej jeszcze nie było. Tak czekałem i czekałem i zaczęło mi się
nudzić więc zacząłem grać sobie w węża na telefonie. W końcu przyszła. Na
szczęście normalnie a nie strasząc mnie bo przez to kiedyś nerwicy się nabawię.
Zaczęliśmy od rozciągnięcia się. Nie sądziłem, że ona jest taka rozciągnięta.
Nie mówiła mi, że coś trenuje. Po wykonaniu kilku ćwiczeń zrobiliśmy sobie przerwę.
Fajnie się nam razem gadało kiedy podszedł do nas Luigi. Pół biedy gdyby tylko
się przywitał ale zrobił chyba najgorsze coś się dało. Podszedł i chwycił
Violettę za pośladek. Nie czekając odepchnąłem go.
-Zamknij się! Mówiłem ci żebyś się
odczepił? Chociaż raz byś posłuchał.
-Taka laska to chyba najlepsza
zdobycz jaka mi się przytrafiła. Odsuń się.
-Luigi ciebie do końca pogięło?
Zdobycz? Ona nie jest rzeczą tylko dziewczyną.
-Ale te twoje przemyślenia
głębokie. Jeszcze do niedawna byłeś jak ja.
-Może zachowywałem się trochę
chamsko ale nie aż tak jak ty. Nie znasz szacunku do kobiet.
-Tak, tak. A świstak siedzi i
owija w te sreberka.
-Nie rób sobie jaj dobrze? –
Miałem mówić dalej ale podszedł do nas jeden z trenerów.
-Co tu się dzieje panowie?
-Tak sobie rozmawiamy. – odrzekł Luigi.
-Proszę się uspokoić albo zawołam
ochronę. Własne sprawy proszę załatwiać na zewnątrz.
-Tak oczywiście. – odparłem po
czym wysłałem Luigi wrogi wzrok. Odszedł a ja zwróciłem się do Violetty. Nie
miałem większej ochoty na dalsze ćwiczenia.
-Ćwiczymy jeszcze czy możemy już
iść?
-Jak na mój gust to wystarczająco
poćwiczyliśmy.
-To chodź. – próbowałem się
uśmiechnąć ale średnio mi to wyszło. Po drodze szliśmy w ciszy. Widziałem, że
Violetta zastanawia się o co chodziło, a że nie mam co ukrywać postanowiłem
powiedzieć jej co właściwie się zdarzyło.
-Violetta przepraszam Cię za to na
siłowni.
-Nie ma sprawy.
-Luigi to mój znajomy ze szkoły.
To zwykły podrywacz. Traktuje wszystkie dziewczyny jak rzeczy i postawił sobie
ciebie jak zdobycz.
-Co za palant.
-Dokładnie. W dodatku nie dociera
do niego jak tłumaczę mu żeby się odwalił. Mogę sobie mówić a on to ma gdzieś.
Jak bym mówił do ściany.
-Dziękuję, że mnie obroniłeś. –
Violetta uśmiechnęła się przyjacielsko.
-Nie ma sprawy. – odwzajemniłem uśmiech.
Może chociaż dzięki najlepszej przyjaciółce będę mógł zapomnieć o swoich
problemach.
______________________________________________________
Spocona Violetta, Federico z nerwicą, Luigi łapie za pośladki czyli kolejny NORMALNY rozdział. Aż się boję co będzie dalej :o
See you next time (#masterenglish) :)
Super rozdział! Będzie w następnym trochę Angie? Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńDziękuę :) W następnym Angie niestety nie będzie ale za niedługo zacznę dosyć długi wątek z nią :D
OdpowiedzUsuń